poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Nowe Kicie Kocie - nowa radość

O tym, że Kicia Kocia jest ulubienicą Różyczki wspominałam już nie raz (tu, tu i jeszcze tu), dlatego w naszej biblioteczce nie mogło zabraknąć kolejnych książeczek z serii, zwłaszcza, że mówią one o bliskich nam tematach. Dzisiaj u nas najnowsze pozycje z serii przygód Kici Koci - "Kicia Kocia na rowerze" oraz "Kicia Kocia majsterkuje".

Kicia Kocia na rowerze


Kicia Kocia dostaje od rodziców rower i rozpoczyna naukę jazdy. Sympatyczna kotka stawia kolejne kroki: początkowo trudno jest ruszyć z miejsca, bo stopy spadają z pedałów, z czasem Kicia Kocia nabiera płynności w jeździe z bocznymi kółkami, aż w końcu potrafi samodzielnie poruszać się jednośladem. Nie obywa się bez upadku i bolesnego otarcia, ale radość z jazdy jest bezcenna.





Dzięki książce maluchy poznają uproszczoną budowę roweru i dowiedzą się, jak ważny jest kask podczas upadku. Wraz z Kicią Kocią przekonają się, że nauka jazdy na rowerze wymaga wielu ćwiczeń i nie należy się poddawać nawet, gdy zdarzy się wywrotka.
Ta książeczka jest nam ostatnio szczególnie bliska, ponieważ, podobnie jak główna bohaterka, Różyczka uczy się właśnie niełatwej sztuki jazdy na rowerze.

Kicia Kocia majsterkuje


Kicia Kocia spędza cały dzień z dziadkiem. Jest bardzo przyjemnie, a najciekawsza okazuje się wizyta w garażu i wspólne konstruowanie szafki na konfitury dla babci.





Wraz z Kicią Kocią, najmłodsi poznają różne narzędzia oraz ich zastosowanie. Dowiedzą się również, że praca w warsztacie może być niebezpieczna i należy zachować ostrożność podczas majsterkowania, gdyż nawet doświadczonym konstruktoron zdarzają się wypadki.

Dla tych, którzy znają wcześniejsze pozycje z serii, prezentowane książki nie będą zaskoczeniem. Przejrzysty układ treści, duże litery, obrazki umożliwiające śledzenie maluszkom tekstu i aktywny udział w czytaniu, jak również bliskie dzieciom tematy, podanecw przystępny sposób - wszystko to jest gwarancją sukcesu Kici Koci.

Nasza Kicio Kociowa kolekcja liczy już (dopiero) jedenaście pozycji i z pewnością będzie się rozrastać. Obie przedstawione dzisiaj części przypadły nam do gustu i z niecierpliwością oczekujemy dalszych przygód naszej ulubionej kotki.
Serdecznie polecamy Wam lekturę całej serii, a szczególnie prezentowanych nowości.

Jeśli i Wy macie w domu małych fanów Kici Koci, dajcie znać, które części jej przygód są u Was tymi naj naj.


Tytuł: Kicia Kocia na rowerze, Kicia Kocia majsterkuje
Tekst i ilustracje: Anita Głowińska
Wydawnictwo Media Rodzina
Seria: Kicia Kocia
Cena okładkowa: 6,90 zł



Napracowałam się, żeby napisać dla Ciebie ten post. Teraz liczę na Ciebie. Pomóż mi, proszę, współtworzyć to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Możesz:
  • Zostawić komentarz. Dla Ciebie to chwilka, a dla mnie ogromna przyjemność i motywacja do dalszej pracy.
  • Polubić mój fanpage na Facebooku, aby być na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst Ci się spodobał, podziel się nim ze znajomymi.

5 komentarzy:

  1. Kicia kocia jest super :) uwielbiam tę serię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My również, w prosty sposób odpowiada na potrzeby kilkulatka. Już nie możemy się doczekać kolejnych tomików w naszej biblioteczce :-)

      Usuń
  2. Grażyno napisałaś, że masz fioła na punkcie literatury dziecięcej. Ja chyba też zaczynam mieć. Dlatego proszę odpowiedz mi, czy Twoje dziecko i Ty jakoś ogarniacie ogrom tych książek. Osobiście zakochałam się w książeczkach dla dzieci, ale mam bzika na punkcie zbierania rzeczy do kompletu i gdy trafie na fajną serię książeczek to chcę mieć je wszystkie - albo chociaż do pary :). Nie wyobrażam sobie kupić jednej z 4 - zwłaszcza gdy z tyłu jest info, że są jeszcze trzy:) Książki są drogie (zwłaszcza gdy kupuje się 4 zamiast jednej) i zastanawiam się czy kupuje je tylko dla siebie czy córeczka też skorzysta.
    Gdyby chodziło o samą kicie kocie to bym nie pisała komentarza, ale podobają mi się jeszcze inne serie książeczek o podobnej tematyce. Np. Zuzia, Basia ale też aż 3 różne serie o Lenie (wiadomo imienniczki mojej córeczki) imię jest ostatnio modne to i książeczek więcej. Wiem, że książek nigdy za wiele i chcę je kupować po kilka raz na jakiś czas (i jeszcze wolniej je udostępniać), ale czy my je będziemy przerabiać w przyszłości? Czy jak Lena zachoruje i poczytamy o chorej Lenie, Zuzi i Kici Koci to jej będzie miło, że wszystkie bohaterki chorują?

    Już teraz mam kilkadziesiąt kartonowych książeczek i co prawda nie wszystkie są równo używane, ale jakoś nie ubolewam, że nie wszystkie są hitem w jednym czasie - jeszcze je poczytamy (mamy czas dopiero 16 miesięcy za nami). Córeczka podchodzi do półeczki i przegląda to na co ma ochotę. Uważam, też że im więcej różnych obrazów to więcej neuronów jej się wytworzy w głowie - tak przy okazji, więc tak usprawiedliwiam swoją przesadę książkową. W razie gdybym się myliła to stracę tylko pieniądze i miejsce na przechowywanie tychże książek. Jeśli natomiast mam rację to zapewniam dziecku super start. Ja zawsze chciałam mieć w domu taką mini bibliotekę:)

    Dlaczego to wszystko piszę, bo moje koleżanki, które czytają dzieciom mają mniej książek niż ja... Ich dzieci mają 3-5 lat:/ One w kółko czytają to samo (chodzą do bibliotek też), bo dzieci tak lubią i uważają że nie potrzebują aż tyle książek - kupują książki na bieżąco i nie mają fazy na "zbierz je wszystkie" tak jak ja. Jak ja nie kupię serii czegoś, co się spodoba Lenie a potem nie będzie książka dostępna to będzie mnie to gryzło... ach nie każdy może być normalny... Z drugiej strony chyba lepiej mieć w domu wybór. Np. teraz sama odnajduje interesujące pozycje, które wcześniej jej nie jarały wcale.

    Gdybym miała kupę kasy to bym kupowała całe serie od razu a nie rozkładała na raty, a tak to głowie się czy nie marnuje pieniędzy. Sama czytam, ale nie tak często, mama nam czytała do snu, ale szybko przestała to robić, przez prace. Książki u nas w domu były zawsze, ale rodzicom wiodło się lepiej gdy byliśmy całkiem mali. Potem z kasą było krucho i nie było pieniędzy na książki. Została kiepsko zaopatrzona biblioteka wiejska. Ja czytam rzadko, ale chciałabym aby moja córeczka pokochała książki a ja z nią zacznę przygodę z książkami. Sama dla siebie chcę mieć urozmaicenie... Choć często ograniczę się do jednego bohatera czy autora, przez swoją fazę właśnie na serię (no co ja poradzę, że lubię gdy one tak w szeregu równo stoją na półce).

    Ale się rozpisałam, ale odpisz jak możesz. Czy chęć posiadania kilku serii książeczek dziecięcych z perspektywy doświadczonej mamy to przesada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale już dwa razy skasowałam sobie już niemal gotową odpowiedź. Mój mąż twierdzi, że chęć posiadania tylu książek to choroba i powinno się to leczyć;-) ale sam zauważa pozytywny wpływ czytania na rozwój naszej córeczki i z nieukrywaną radością zerka na małą, gdy ta bierze książki z półki, siada na podłodze lub w innym wybranym miejscu i strona po stronie wnikliwie przegląda. Coraz trudniej jest nam pomieścić ogrom posiadanych przez nas książek dla dzieci, nasze półki już pękają w szwach, a z większością pozycji trudno się nam rozstać. Również uwielbiamy serię, mamy kilkanaście przygód Kici Koci, kilka Franklinów, kilka książek z Mądrej Myszy, kilka Pierwszych Encyklopedii i inne, ale ostatnio staram się ograniczać zakupy książkowe, choćby ze względu na brak miejsca. Córcia lubi czasami sięgnąć po całą posiadaną serię i każe sobie czytać wszystkie książki z rzędu. Często przegląda okładki pozostałych pozycji z cyklu, wskazując te, które ma i które chciałaby mieć. Problem rozwiązujemy idąc do bibliotek, do których zapisałam córeczkę, gdy miała 17 miesięcy i przestała gryźć książki, to nie to samo, co posiadanie własnych egzemplarzy, ale takie rozwiązanie jest znacznie tańsze i warto go stosować w przypadku wprowadzania nowych serii z nowymi boohaterami, lub dla urozmaicenia, gdy dziecko lubi jakąś serię, ale nie wszystkie tematy są mu bliskie.
      Moim zdaniem, żadna złotówka wydana na książki dla dzieci nie jest złotówką straconą. Widzę to po mojej córci, która dzięki codziennej lekturze, ma ogromny zasób słownictwa i wiedzy jak na trzylatka. Uważam, że nie bez znaczenia jest również otaczanie malucha książkami o zróżnicowanej grafice, nie tylko przesłodzonymi obrazami z Disneyowskich kreskówek. To zwiększa kreatywność dziecka i pobudza jego wyobraźnię. Ostatnio zaczynamy to obserwować w obrazkach tworzonych przez naszą córeczkę, które z dnia na dzień są coraz bogatsze w szczegóły i czytelne w odbiorze, a opowieści o tym, co przedstawiają już nie raz nas zaskoczyły.
      Rozumiem, że chcesz mieć kilka książek z serii dla urozmaicenia, bo czytanie w kółko tej samej historyjki może być nużące, a dzieci potrafią uprzeć się na ciągłe wałkowanie przygód ulubionego bohatera. Z drugiej strony, maluchy łatwo wyczuwają, że dla dorosłego czytanie jest przyjemnością lub, że robi to z niechęcią.
      Mnie jest zawsze żal dzieci, które w swoim otoczeniu nie mają książek i nie mogą z nimi obcować na codzień. Trudno pokochać książki, gdy się ich nie zna, gdy nie ma ich w zasięgu ręki i gdy pierwszy kontakt ze słowem pisanym pojawia się dopiero w szkole i kojarzy się z obowiązkiem.
      Podsumowując, inwestując w książki, inwestujesz w przyszłość swojej córki, ale warto rozważyć, która seria i które pozycje są dla Was najbardziej wartościowe. Pozostałych poszukajcie w bibliotece i gdy nie będziecie w stanie się z nimi rozstać, gdyż okażą się hitem, to wtedy kupuj.
      Jeżeli Cię to pocieszy, to wiedz, że jest więcej takich ksiazkoholików :-)

      Usuń
  3. Kocia Kocia to super książeczka. Przydałoby się jednak wydanie po angielsku do nauki tego języka dla dzieci. Myślę, że autorka powinna to rozważyć i stworzyć kurs z Kicią Kocią, dzieci kochają <3

    OdpowiedzUsuń